Białe wino na Rodos.
Nienawidzę “all inclusive”. Sama, z własnej kieszeni nigdy nie zdecydowała bym się na taki rodzaj wakacji. Totalne obżarstwo i lenistwo. Dookoła pełno chamów i prostaków z całego świata. Tatusiowie i podstarzali wujkowie z brzuchami, którym wydaje się, że są supermenami. Zmęczone mamuśki z rozstępami i cellulitem gigantem, trzymanym w ryzach przez kostiumy kąpielowe Gucci i Armani. Rozwydrzone bachory. Bezgranicznie zakochani nowożeńcy i świeżo-zaręczeniu, którzy za rok będą się z hukiem rozstawać. Tłumy na stołówce, syf w basenie. Ale cóż, jeżeli pracodawca płaci, to czemu nie.
Cel? Rodos. Grecja.
Powód? Zrobić tyle dobrych zdjęć hotelu i okolicznych miejscowości ile się tylko da. Wszystko do nowego katalogu, zaplanowanego na kolejny rok.
Zlecenie tak proste, ze aż nudne. Żadnego wyzwania. Nie chciałam nawet go brać. Ale jednak wzięłam. Cóż… każdy ma swoją cenę, jak powiadał mój profesor od historii sztuki z uczelni.
Do tej pory nigdy nie byłam na wczasach „all inclusive”. Preferuję samotne, dzikie wyprawy w rejony tylko dla wtajemniczonych. Nocowanie w lokalnych pensjonatach, lub nawet kątem u kogoś (nie?)znajomego. Jeść tylko tyle ile potrzeba. Ciuchów tylko tyle, ile mieści się w bagażu podręcznym, nawet jeżeli jest to wylot do Argentyny. Innymi słowy, pełna profeska. Tym razem miało być inaczej. I było. Nawet bardzo inaczej. Choć w zakresie bagażu i tym razem ograniczyłam się do niezbędnego minimum.
Lot przebiegł spokojnie i gładko, transfer docelowy autobusem też. Nawet mnie to trochę zdziwiło, że idzie tak spokojnie. Nie było wrzeszczących bachorów, kłócących się młodych rodziców, ani rozpijaczonych przygłupów z… wiadomo jakiego miasta (na W).
Docelowe miasto na Rodos? Kolymbia.
Ohydne! Typowo turystyczna mieścina. Dookoła plastik i chińszczyzna. Prawdziwej, rdzennej, wyspiarskiej Grecji brak. Ale hotel in plus. Bryła stara. Obiekt ma już ze 35 lat, ale został 2 lata temu gruntownie odnowiony. Nie była to żadna sieciówka. Jeden hotel jakieś grupy właścicieli.
Check in.
W recepcji Polka. Pokój dostaję ogromny. Ładny, to trzeba przyznać. Wystrój określiła bym jako minimalistycznie-grecki. I czysta łazienka! Zero grzyba, czarnych fug, pożółkłej od kamienia porcelany. Widok na morze. Chyba coraz bardziej zaczyna mi się to podobać.
Słońce?
Jak to na Rodos. Ono tam jakby nie zachodziło. Chowają je chyba do jakieś szopy, a potem wypuszczają z samego rana, bo już o poranku temperatury ekstremalne. W dniu mojego przyjazdu termometr na recepcji wskazywał 38,5 stopnia C. Ale żeby nie wszystko było tak pięknie już w pierwszym dniu, a w sumie nocy natrafiłam na koszmar wakacyjny singla. Czyli odgłosy uprawianego seksu zza ściany. Słychać było głównie, a w zasadzie to jedynie, panią. Nie jakoś bardzo, ale dość długo. Niezaprzeczalnie było jej dobrze. Ja sobie was przyczaję – pomyślałam.
Kilka pierwszych dni poświęciłam głównie na zdobywanie materiału do projektu. Robiłam zdjęcia wszędzie i wszystkiemu. Światło idealne, kolory, kontrast, wszystko jak po maśle. W takich warunkach nie da się spieprzyć foty. Wynajęłam skuter. Vespę nie pierwszej już młodości, ale w przepięknym szmaragdowym kolorze, który już nieco wyblakł, ale to nadawało mu vintagowego sznytu. Gdyby nie to, że byłam na wyspie i taki kawał drogi od domu, to chyba chciała bym go odkupić od wypożyczalni. Zdjęcia hotelu i pobliskich obiektów odhaczyłam jak najwcześniej. Po to, żeby w końcu móc pojechać gdzie chcę i robić zdjęcia temu co chcę. Dzikie plaże, urwiska, oliwkowe zagajniki, przydrożne kapliczki. To jest dla mnie prawdziwa Grecja. W końcu miałam to co lubiłam. Czyli w sumie nie było tak źle.
Hotel baseny miał bajeczne, ale stołówka za ciasna. Brakowało czasami miejsca i kelnerzy też nie wyrabiali. Ogród dookoła hotelu był niezły, biorąc pod uwagę upały codziennie tam panujące. Jedzenie? Zaskakująco dobre. Sporo lokalnych specjałów plus zwyczajowa popelina kulinarna dla mniej wymagających w postaci hamburgerów, frytek, pizzy i makaronu z sosem pomidorowym. Co noc jęki pani zza ściany słyszałam coraz głośniej i wyraźniej. Co więcej, baraszkujący byli Polakami. Jej kochankiem był niejaki Łukasz, ewentualnie Łukaszek.
Po zwiedzeniu pobliskich dzikich plaż w końcu zdecydowałam się na popołudnie przy basenie. Niestety tu już przewijała się cała plejada postaci z moich wakacyjnych koszmarów. Otyłe matrony strzaskane przez słońce niczym spalona w oleju frytka i łysi tatuśkowie z brzuchami piwnymi, ohydnymi dziarami na skórze i w slipkach tak wykrojonych, że z tyłu były to niemalże stringi. Oczywiście trafiały się też bardzo smakowite kąski zarówno wśród płci męskiej jak i żeńskiej. Ale jakoś nie miałam ochoty na przygody akurat tym razem. Wśród smakowitych kasków brylowała kobieta, którą na własne potrzeby nazwałam Belladonna. Kobieta w wieku około 40-42 lat o niesamowitej urodzie i figurze. Muszę przyznać - zazdrościłam jej. Ciało miała niesamowicie wyrzeźbione, ale nie było w tym widać nadmiaru siłowni, co niestety zdarza się bardzo często, ale szczególnie wśród młodych dziewczyn. Zaczynają robić się za bardzo barczyste, maleją im cycki, a żylaste ręce i dłonie wyglądają jakby należały do robotnicy z sowieckiego kołchozu. Kobieta była ciemniejszą blondynką o długich, lekko falowanych włosach. Z twarzy bardzo szlachetnej urody, z mocno zarysowaną dolną szczęką, lekko rozchylonymi nozdrzami i nosem przyprószonym piegami, z minimalną bruzdą po środku, co przydawało jej jeszcze dodatkowego wdzięku. Usta miała idealne. Nie za duże nie za małe i urocze dołeczki w policzkach. Owszem widać było rękę chirurga plastycznego (a przynajmniej tak chciałam wierzyć), ale wszystko zrobione było ze smakiem i wyczuciem. Nawet ten nos, który mogła by sobie przecież poprawić, a jednak zostawiła, bo fantastycznie dopełniał urodę jej twarzy. Cyki miała zrobione, duże, wychodzące poza obrys lewej i prawej strony jej klatki piersiowej, ale… wyglądała z tym dobrze. Nogi miała po prostu obłędne. Na oko miała gdzieś 175 cm wzrostu. Ogólnie rzecz biorąc, było w niej wiele cech wyglądu, których osobiście nie lubiłam, ale znowu… jej to idealnie pasowało. Na baseny wchodziła jak gwiazda. Strojów kąpielowych miała chyba tyle, ile dni pobytu na tych wakacjach. Była jedyną osobą która odważyła się zakładać szpilki do kostiumów kąpielowych. Do tego czasami ogromny kapelusz słomkowy we włoskim stylu z biało-granatową szarfą. Nie było osoby, która by się za nią nie oglądała. Niektórzy chyba czekali na to, aż z rana wkroczy w strefę basenów, falując biodrami niczym Elza z Krainy Lodu. Była z synem. Trudno mi powiedzieć ile gówniarz miał lat. Wyglądał bardzo przeciętnie. Widać było niewielki, ale jednak, nadmiar frytek i coli. Nic więcej ciekawego o nim napisać nie można.
Któregoś dnia Belladonna trafiła na leżaki, niedaleko mojego. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się że oboje mówią po polsku. Co chwila zjawiał się przy niej jakiś adorator więc postanowiłam dość szybko zmienić miejsce mojego zalegania. Jakież było moje zdziwienie, kiedy tego samego dnia okazało się, że są moimi sąsiadami! Teraz trzeba było tylko namierzyć jeszcze tajemniczego kochanka, który tak dobrze obsługiwał ten piękny tyłek. Rozwiązanie zagadki nastąpiło szybciej niż się spodziewałam, ale nie tak jak się mogłam spodziewać. Belladonna usiadła podczas kolejnej kolacji niedaleko mojego stolika. Właściwie oplułam kelnera, który akurat miał pecha przechodzić koło mnie, krztusząc się słabym białym winem, kiedy usłyszałam, że zwraca się do syna imieniem… Łukasz. Aż mnie ciarki przeszły po plecach. Czy to możliwe żeby ona…? Żeby z synem…? A może to nie syn, może to pasierb, albo bratanek…? Ale jeśli nawet… to on przecież był w wieku, że… Po prostu niemożliwe, żeby tak było! Ale cóż, postanowiłam sprawdzić. Acha, przy okazji dowiedziałam się że Belladonna tak naprawdę ma na imię Iwona i że są z Krakowa. Mam dobre ucho.
Moje śledztwo wykazało, że oboje przynajmniej raz na dzień przed lub po obiedzie jeżdżą na pewną dziką plaże dość daleko od naszego hotelu. Zaczęłam ich szpiegować. Pierwszego dnia spędziłam kilka godzin pod oliwką, ciągle zerkając z bezpiecznej odległości w obiektyw z najmocniejszym zoomem jaki miałam. Był wystarczający, wszystko widziałam jak na dłoni. Rozłożyli się z rozkładanymi leżakami w miejscy gdzie rosły jakieś trzy skarłowaciałe drzewka, dające jednak wystarczającą ilość cienia. Na początku nie działo się nic nadzwyczajnego. Ona coś czytała, on grał w coś na smartfonie. Potem poszli trochę popluskać się w morzu. Potem akcja nieco nabrała pikanterii, bo Iwona zdjęcia biustonosz i zaczęła opalać się topless. Młody praktycznie w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Jezu, jakie ona miała idealne cycki! Perfekcyjne po prostu. Ale tak naprawdę nadal nie działo się nic nadzwyczajnego. Dopiero za jakąś chwilę nastąpiła między nimi jakaś dłuższa wymiana zdań. Młody podszedł do swojej mamy, a ta pocałowała go w taki sposób, jaki raczej matka nie całuje syna. Po czym założyła biustonosz i zaczęli się zbierać do powrotu. Ale zaraz? Jak to? To już? To wszystko? Byłam rozczarowana. I to mocno. Widziałam, że coś jest na rzeczy. Dookoła ani żywej duszy, dlaczego nie skorzystali z sytuacji?
Tej nocy znowu słyszałam namiętne pojękiwania Iwony. Rany, ona nawet stękać potrafiła jak chyba nikt inny. Nie dałam za wygraną. Następnego dnia znowu pojechałam śledzić Iwonę i Łukasza. Tym razem pojechali w nieco inne miejsce. Ale scenariusz był podobny jak wczorajszego dnia. Aż do momentu, kiedy Iwona zaczęła się opalać… całkiem nago. Nooo teraz już musi się coś wydarzyć – pomyślałam. Ale nadal nie wierzyłam w to co kołatało się w mojej głowie. Czekałam aż przyłapię matkę i syna na… Czy to w ogóle możliwe? On do niej mówił mamo, słyszałam to już w tamtym momencie nie raz. Ale może to macocha? A nawet jak macocha, to i tak niewiele to zmienia. Niesamowite jakie ona miała ciało. Teraz już zazdrościłam jej maksymalnie. Ale nadal nie działo się nic więcej. Ona się opalała. On albo czytał jakaś książkę, albo grał na smartfonie. Żeby ją chociaż olejkiem nasmarował, żeby dotykał, a tu kompletnie nic. W pewnym momencie chyba zdobił jej jedną fotę, telefonem bo obróciła się na bok w jego kierunku, jakby mu pozując. Cóż, syn robi fotę nagiej matce. Dziwne, ale nadal nic więcej. Nawet do morza kąpać się młody sam poszedł. Zaczynało mnie to już nudzić. Upał był niemiłosierny. Co ja tu w ogóle robię? Marnuję czas.
Łukasz wyszedł w końcu z wody i wtedy nastąpiło coś niespodziewanego, ale też w końcu coś na co czekałam. Podszedł do swojego leżaka i zdjął spodenki. Sięgnął po ręcznik. Wytarł się, a w tym czasie Iwona… założyła na nogi buty na obcasie. Usiadła na leżaku, a młody już z na w pół stojącym kutasem podszedł do niej. Iwona coś do niego powiedziała, odchyliła się do tyłu wspierając na jednej ręce, potem ponownie wyprostowała się w jego stronę i jedną ręką chwyciła jądra chłopaka, a drugą zaczęła mu… walić konia. A więc jednak! Mimo całego upału, czułam jakiś taki wewnętrzny rumieniec na policzkach. Ręce zaczęły mi się trząść więc wsparłam aparat o gałąź drzewa, za którym się chowałam. Chłopak coś do niej mówił, ona odpowiedziała mu cały czas obsługując go dłońmi. Nagle poczułam jak coś gryzie mnie w nogę. Oderwałam oko od aparatu i szybkim ruchem ręki zabiłam komara, który siedział na mojej łydce. Kiedy ponownie przyłożyłam oko do aparatu… Iwona już obciągała młodemu kutasa ustami. Nogi zaczęły mi drżeć. Czułam że się podniecam. Nagle całe moje majtki zrobiły się mokre i wiedziałam, że to nie od potu. A przy najmniej nie tylko od potu. Gapiłam się w aparat nie chcąc utracić żadnej chwili z dziejącej się właśnie akcji. Było widać, że Iwona przykłada się do tego co robi. Na zmianę obciągała młodemu raz szybciej, raz wolniej. Co jakiś czas wyjmowała go z ust i albo całowała jego czubek, albo trącała językiem napletek, albo oblizywała niczym loda pociągłym liźnięciem od samych jaj po czubek penisa. Kutas Łukasza nie był ani duży ani mały. Tak mi się zdawało z tej odległości. Wydawał się mocno przeciętny. Oczywiście jak na jego wiek, można by przyjąć że był nawet dość spory, ale już dawno zapomniałam jakie penisy mają nastolatki. Iwona cały czas w trakcie fellatio pieściła jądra chłopaka. Łukasz na początku przez dłuższy czas trzymał ręce z tyłu, ale potem już zatopił palce we włosy Iwony i przytrzymywał sobie jej głowę, by biodrami móc dopychać kutasa głębiej w gąb jej ust. Przyszła pora na zmianę. Iwona położyła się na leżaku unosząc lekko zgięte w kolanach nogi. Łukasz uklęknął między nimi, coś do niej powiedział i chyba oboje się roześmiali. Jezu, przecież ona założyła te szpilki specjalnie dla niego! Specjalnie do seksu! Serce kołatało mi w piersi jak młot. Nie wiedzieć kiedy opróżniłam 1,5 lita wody i rozpoczęłam właśnie kolejną butelkę. Chłopak położył się lekko na kobiecie i wsparł na wyprostowanych rękach. Teraz już wiedziałam, że w nią wszedł. Zaczęłam robić zdjęcia. Iwona na zmienne, a to oplatała swoimi pięknymi nogami biodra Łukasza, a to rozchylała je zgięte w kolanach, pozwalając im swobodnie kołysać się w rytm pchnięć, jakimi obdarzał ją chłopak. Co jakiś czas prawą dłonią głaskała go po twarzy i czochrała za blond czuprynę. W pewnej chwili młody schylił głowę i siarczyście wpił się ustami w jej usta. Iwona zareagowała na to jeszcze mocniejszym objęciem nogami bioder chłopaka i wygięciem ciała w łuk, jakby chciała żeby jeszcze głębiej w nią wszedł. To był koniec. Młody szczytował na pewno wewnątrz niej. Czy ona doszła? Tego nie wiem. Nie wiem też ile trwała cała akcja. Straciłam rachubę. Chłopak wstał z leżaka, staną obok niej i jeszcze raz pocałował, a potem oboje jakby nigdy nic wrócili do poprzednich aktywności. On grzebał w telefonie, ona czytała książkę.
Miałam mętlik w głowie. Kręciło mi się w głowie, nie wiem czy z upału czy z podniecenia. Oparłam się plecami o drzewo, podciągnęłam rąbek sukienki w górę, a moja dłoń powędrowała pomiędzy wargi sromowe mojej cipki. Miała tam istną powódź. Łono, cipka, wewnętrzne górne części ud wszystko było mokre i lepkie. Doszłam w tempie ekspresowym. Nogi zaczęły mi drżeć, a po kręgosłupie od głowy, poprzez plecy w dół przeszedł mnie chłodny przyjemny dreszcz. W sumie nie robiłam nic, a czułam się wycieńczona. Zerknęłam jeszcze raz na podglądaną przeze mnie parkę. Nie działo się już nic godnego uwagi. Może jeszcze później była jakaś akcja, ale ja czułam że muszę już wracać i napić się chłodnego wina.
Popołudniem w pokoju przejrzałam raz jeszcze materiał zdjęciowy z dzisiejszego dnia. I znowu poczułam podniecenie. Wieczorem usnęłam snem tak mocnym, że już nie słyszałam czy zza ściany dochodziły jakieś odgłosy. Nie wiedziałam co mam zrobić z tym co widziałam dzisiejszego dnia. Przecież to nie moja sprawa. Co mnie to interesuje? Ale nazajutrz moja ciekawość zwyciężyła. Postanowiłam śledzić ich po raz kolejny. Niestety po śniadaniu zgubiłam moje dwa cele. Szukałam ich przy basenach, na plaży w hotelowych holach, przytykałam nawet ucho do ściany żeby usłyszeć, czy są w pokoju. Nigdzie ich nie było. Wybrałam się więc moją Vespą na poszukiwania. Znaleźć nie było ich trudno, bo zawsze wypożyczali czerwone albo białe Mini. Ale tym razem gdzieś wsiąknęli. Objechałam wszystkie znane mi lokalne plaże i do południa i popołudniu. Bezskutecznie. Wieczorem postanowiłam poobserwować ich w hotelu. Przy kolacji, potem w barze, na spacerze po plaży i wieczorem w trakcie pseudo-artystycznych wyczynów grupy animacyjnej. W ich zachowaniu nie było nic co wskazywało by na aż taką zażyłość, jaką widział wczoraj. Znowu trafiał mnie szlag, że Iwona wyglądała jak bogini w sukience, w której ja wyglądał bym jak w jutowym worku, ale to już mój problem. Nie było między nimi ani gestów, ani spojrzeń, które wskazywały by, że ten chłopaczek i ta kobieta uprawiają razem seks.
Następnego dnia znowu nie udało mi się ich nakryć. Pilnowałam ich jak pies, a i tak po obiedzie gdzieś mi zniknęli z pola widzenia. Kolejnego dnia już odniosłam sukces. Po śniadaniu znowu zdołali mi się wymknąć, ale namierzyłam ich dokładnie w tym samym miejscu co ostatnio. Tym razem jednak akcja rozgrywała się w tempie iście sprinterskim. Chłopak od razu rozebrał się do naga. Iwona rozebrała się do kostiumu kąpielowego, na który składał się złoto czerwony stanik i złote majteczki wiązane z lewej strony okazałą kokardą. Łukasz położył się na leżaku. Majtki była tak powycinane, że ledwie zasłaniały jej dziurki, a stanik zakrywał może ledwie 50% jej wielgachnych cycków. Iwona położyła okazały kapelusz na swoim leżaku, a sama usadowiła się między nogami chłopaka. Tym razem, na razie, była bosa. Zaczęła mu obciągać. Ja po raz kolejny poczułam dreszcz podniecenia i początkowo już prawie sięgnęła dłonią między uda, kiedy pojawiła się myśl – podejdę do nich! Czy chciałam się do nich dołączyć? Nieeee, w żadnym wypadku! Chciałam ich przyłapać! Zobaczyć jak się zachowają. Co zrobią? Wyszłam zza drzewa i lekko się schylając, ruszyłam w ich kierunku. Na razie mogli mnie jeszcze nie widzieć przez kępę krzaków, która oddzielała mnie od nich, ale już za moment nie było szansy żeby nie widzieli, że z oddali ktoś do nich się zbliża. Dostrzegłam że coś zmieniają. Teraz Iwona uklękła na leżaku, a chłopak staną za nią od tyłu. Rznie ją, najnormalniej ją rznie! – pomyślałam. Przez moment, kiedy zmieniali pozycje, mogli mnie nie zauważyć, ale już teraz nie było szansy żeby nie widzieli, że ktoś idzie w ich kierunku. A jednak kontynuowali to co robili. Iwona założyła na głowę kapelusz. Widziałam, że coś do siebie mówią. Byłam już bardzo blisko, a młody nadal rypał ją od tyłu, aż całe jej ciało kołysało się w przód i w tył. Iwona pojękiwała lekko, ale kiedy już byłam dość blisko ucichła. Młody nadal robił, to co lubił.
- Dzień dobry! – zagadałam będąc już bardzo blisko.
- O, Polka! Dzień dobry. – odpowiedziała Iwona odchylając rąb kapelusza w tył i zupełnie swobodnie uśmiechając się do mnie. Jej ciało nadal kołysało się w rytm pchnięć chłopaka. On w ogóle nie przestał! Ciągle w niej był i dawał jej wolne, ale głębokie pchnięcia. Wydało mi się to zupełnie bezczelne więc też postanowiłam wykazać się jeszcze większą bezczelnością. Podeszłam od strony dupy Iwony i zapytałam:
- A co to… analik?
Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się że mam rację. Młody jechał ją prosto w pupę.
- No cóż, w końcu jesteśmy w Grecji, prawda? – odpowiedziała na zupełnym luzie kobieta.
To już był szczyt chamstwa. To ja chciałam ich przyłapać, zawstydzić, a wychodziło na to, że to ja gram rolę chama i intruza. Młody w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Milczał. Patrzył na mnie ale obiema rękami pewnie przytrzymywał biodra swojej kochanki, dając jej wolne ale pewne pchnięcia.
- My się chyba znamy. – zagadałam nerwowo, podając nazwę hotelu, z myślą że to ich może chociaż zawstydzi. Ale gdzie tam.
- Tak? Może... Jakoś pani nie kojarzę. Może mieszka pani w innym skrzydle hotelu? – odpowiedziała Belladonna. Wkurwiała mnie już maksymalnie. Była zupełnie wyluzowana, jakbyśmy rozmawiali przy kawiarnianym stoliku. Na dodatek zupełnie mnie nie kojarzyła, chociaż przecież siedziałam już nie raz stosunkowo blisko ich i w restauracji i na leżakach.
- Nie, jestem waszą sąsiadką. Mieszkam w 345, a wy w 344. – wyjaśniłam.
- Naprawdę? Zupełnie pani nie kojarzę… zupełnie. – odparła z uśmiechem. Kurwa, czy ona miała ze sobą kieszonkową makijażystkę? Lubię robić ludziom portrety i wiem jak wygląda dobrze zrobiony makijaż nude. Z tym, że ona miała lekki dodatek pastelowego seledynu i błękitu wokół oczu.
Nie wiedziałam kompletnie co zrobić. Oni mnie zupełnie ignorowali. Nagle odezwał się młody:
- Mamo, mogę mocniej?
- Oczywiście, że możesz kochanie. – doparła kobieta.
Że, kurwa mać, cooo? – pomyślałam. Co to ma w ogóle być? Czy to mi się śni? Po tych słowach chłopak zaczął ruchać kobietę tak, że słychać było mlaśnięcia ich ciał przy każdym uderzeniu. Młody był cały goły. Iwona była w kapeluszu i kostiumie kąpielowym. Skąpe majteczki przesunięte były tylko na bok, tak żeby nie przeszkadzały chłopakowi w ruchaniu kobiety. Kurwa, nawet o biżuterii nie zapomniała – pomyślałam, patrząc jak jej długie srebrne kolczyki w kształcie podłużnych rąbów kołyszą się w przód i w tył. W końcu przywaliłam z grubej rury:
- Mamo?! – zapytałam z oburzeniem.
- Gorszy-szy… to panią… och kochanie... tak… och… - Odezwała się Iwona rwanym zdaniem, przyjmując kolejne pchnięcia od Łukasza. „Nie-e zap…ach… raszali-śmy… o boże !… tu pa-ni… och… Nie-e wi-dzi…pa-ni… och… że nam… ach… prze-szka…och… dza? – wystękała dźwięcznym głosem.
Stałam jak wryta. Oni w ogóle nie przejmowali się moja obecnością. W ogóle się nie wstydzili. Zamiast oni, to ja czułam się głupio. Co to w ogóle miało być? Sytuacja jak z koszmaru sennego.
- O tak! Mo-cniej kot-ku! – zakomenderowała Iwona chwytając się mocniej brzegów leżaka. Młody przyspieszył, ale starczyło mu pary jeszcze tylko na kilka pchnięć i w przeciągłym „aaaaach” spuścił całą zawartość swoich jąder w pupę swojej… partnerki. Byłam zszokowana! Chwyciłam mocniej plecak i uciekłam biegiem w popłochu, w stronę mojego skutera. W hotelu, wpadłam do mojego pokoju i od razu wskoczyłam pod prysznic. Potem, jeszcze ociekająca wodą i owinięta w sam ręcznik wykasowała zdjęcia, które zrobiłam kochankom. Nawet bez powtórnego ich przejrzenia. Położyłam się na łóżku i usnęłam na jakąś godzinę.
Wieczorem, po kolacji, kiedy siedziałam sobie w przyplażowym barze niespodziewanie przysiadał się do mnie ONA.
- Iwona. – przedstawiła się, wyciągając do mnie rękę. Tak szybko nas pani opuściła wtedy na plaży, że nie zdążyłam się przedstawić.
- Kaśka. – odpowiedziałam totalnie spanikowana, podając jej rękę.
- Pijesz to wino z automatu? – zapytała wskazując na mój kubek.
- Eeee…no. – wydukałam.
- Daj spokój, tego się nie da pić. – i zawołała kelnera. Zamówiła butelkę jakiegoś lepszego wina, o którym kelner nie omieszkał nadmienić, że będzie dodatkowo płatne. Nawet nie pamiętam jego nazwy, a smak miało dla mnie praktycznie taki sam jak to z automatu. Ale siedziałyśmy teraz przy jednym stoliku, a ja piłam z nią białe wino z kieliszka, a nie z plastikowego kubka. Iwona chciał coś zacząć mówić, ale ja wystrzeliłam pierwsza.
- Zrobiłam wam zdjęcia, tam na plaży, ale… skasowałam je. Masz moje słowo, że to zrobiłam.
- Wierzę ci. – odparła najspokojniej w świecie Iwona, jeżdżąc wskazującym palcem prawej ręki po brzegu kieliszka. Tak już tylko, dla ścisłości – manicure miała perfekcyjny. Paznokcie miały kształt prostokątny z lekkimi zaokrągleniami na rogach, a nie taki wieśniacki szpiczasty jaki jest teraz popularny (bo na pewno nie modny).
- Tak na słowo ? – zdziwiłam się.
- Tak. Wyglądasz na dobrą dziewczynę. Ufam ci. Skasowałaś. – powtórzyła pewnie.
- Nie wiem co mam powiedzieć… - przyznałam. Emocje powoli mnie już opuszczały.
- Nie musisz nic mówić. Na razie jeszcze nawet nie wybrałyśmy sobie tematu do rozmowy. – powiedziała z uśmiechem poprawiając się delikatnie w wiklinowym fotelu. Wydawało mi się, że ona nawet już nie chce mówić o tym co widziałam ostatnio między nią a jej synem. Cisza w cale nie jest krepująca. – kontynuowała. To ludzie tak przyjęli, że powinno się ciągle tylko gadać i gadać. Nieważne o czym byle coś mówić. A czasami lepiej jest po prostu posiedzieć i… może po prostu popatrzeć na drugiego człowieka?
Zaskoczyło mnie to co mówiła.
- Za godzinę jest „wieczór z musicalami”. Wpadnij. – zaproponowała i odeszła od mojego stolika zostawiając niedopity kieliszek wina i mnie z niemalże całą butelką. Wzięłam tą butelkę i poszłam na plażę. Na „występ” nie poszłam. Ale nazajutrz po śniadaniu sama przysiadłam się z leżakiem do Iwony i jej syna, z którym mnie oficjalnie zapoznała. Pokręcona sytuacja! Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach i stopniowo okazało się, że ta opływająca blichtrem lala ma więcej wspólnego ze mną, niż niejedna moja koleżanka/przyjaciółka. Wręcz zaszokowało mnie, kiedy okazało się ze czytujemy tych samych autorów, oglądamy podobne filmy, mamy podobny punkt widzenia na pewne sprawy. Jak na razie w ogóle nie poruszaliśmy TEJ newralgicznej sprawy. Na razie zachowywałam się jakbym o niczym nie wiedziała, ale w końcu nie wytrzymałam i delikatnie spróbowałam zagadać:
- A… jakie macie plany… na przyszłość? No… wiesz…
- Normalnie odpowiedziała bym ci o naszych planach przeprowadzki, jak planuję rozwój mojej firmy, czy gdzie na studia będzie pewnie w przyszłości chciał pójść Łukasz. Ale biorąc uwagę , że już wiesz, to co wiesz, bo pewnie o to ci chodzi, to powiem, że… nie mamy planów. To jest tu i teraz. Robimy to jakiś czas i pewnie jeszcze jakiś czas będziemy to konturować. Tyle i nic więcej. A może jutro nam się przestanie to podobać? Kto wie? – odpowiedziała nonszalancko sięgając po swoją margatitę.
Po obiedzie już ich nie spotkałam. Pewnie pojechali na tę swoją plażę. Ale nocami za każdym razem ich słyszałam przez ścianę. Następnego dnia spędziłam z nimi czas od obiadu do kolacji. Stwierdziłam, że chyba muszę przewartościować pewne sprawy i zmienić podejście do niektórych tematów. Chodzi głównie o to, że Iwona okazała się osobą, którą chciała bym znać i z którą fajnie mi się rozmawiało i naprawdę miałam przyjemność z przebywania w jej towarzystwie. Z drugiej strony, to co robiła wydawało mi się ekstremalnie niemoralne i po prostu głupie. W naszych rozmowach też zupełnie nie przewijało się słowo „mąż”, czy „ojciec”.
Wieczorem ostatniego dnia ich pobytu poszłyśmy razem na spacer po plaży. Gadałyśmy o różnych pierdołach. Przysiadłyśmy sobie w pewnej odległości od hotelu, w miejscu przygotowanym dla nowożeńców. Była to alejka w kierunku morza zakończona sporą pergolą, przystrojoną całą na biało. Był tam fantastyczny widok na morze. Tam ksiądz udzielał młodym ślubu, a goście siedzieli wzdłuż wyłożonej kostką alejki. Cały obiekt był oświetlony tylko wtedy, gdy była zaplanowana jakaś ceremonia. Teraz było już ciemno, dodatkowo pewna odległość od hotelu zapewniała względny spokój. Poszłyśmy tam i kontynuując rozmowę usiadłyśmy na pokrytym białym materiałem stole, stojącym obok mównicy dla księdza. Nagle naszło mnie żeby jednak jeszcze podnieść raz TEN temat. Usiadłam okrakiem na stole, lekko nachyliłam się ku Iwonie i zapytałam wprost:
- A nie masz czasami wyrzutów sumienia? – kiedy kończyłam to pytanie, już żałowałam, ze je zadałam. W moich ustach zabrzmiało jakoś tak… naiwnie głupio. Iwona roześmiała się.
- A ty nie masz? Nigdy? O nic? Bo ja mam, ale nie w tym przypadku. To jest tylko moja decyzja, że na to pozwalam. No i oczywiście jego chęć. Nic więcej. Żadnych planów, żadnych wyrzutów sumienia. – odparła i spojrzała mi prosto w oczy. I wtedy sama nie wiem dlaczego. Sięgnęłam prawą ręką jej głowy, zanurzając palce w jej włosach i szybkim ruchem przyciągnęłam ją do siebie i namiętnie pocałowałam. I… zamarłam, bo Iwona nie oddała pocałunku. Przestałam i spojrzałam na nią z przerażeniem. Iwona uśmiechnęła się, zaczęła mnie gładzić po twarzy i powiedziała:
- Uważaj! Będziesz miała wyrzuty sumienia. – i dopiero wtedy wpiła się ustami w moje. Zaczęłyśmy się lizać jak wariatki. Ja cały czas siedziałam okrakiem , a ona weszła kolanami na stół i teraz zwrócona była na czterech głową w moja stronę. Cały czas złączone byłyśmy w dzikim pocałunku.
- Masz ochotę na więcej? – zapytała.
- Tak! – niemal krzyknęłam do niej. Iwona lekko pchnęła mnie w tył, dając do zrozumienia żebym oparła się na rękach. Uniosłam nogi do góry, potem lekko ugięłam w kolanach, a Iwona sprawnymi ruchami pozbawiła mnie majtek. Sukienka ułatwiła całą sprawę. Gdybym była w spodenkach, nie poszło by nam tak prosto. Zanim się obejrzałam miałam jej głowę już między swoimi nogami. I wiece co? To była najlepsza mineta jaką kiedykolwiek miałam w życiu! Przynajmniej do dnia dzisiejszego. Dodatkowo jej jedwabiste włosy pieściły wewnętrzną część moich ud. To co ona wyprawiała z moimi wargami sromowymi i łechtaczką było po prostu niesamowite. Ona też była w sukience i klęczała z wypiętym w górę tyłkiem, który zapragnęłam zobaczyć. Robiła mi tak dobrze, że ledwo mogłam się wesprzeć na rękach, tak mi drżały, ale ostatnim wysiłkiem sięgnęła jej pleców i pociągnęłam materiał w górę, zarzucając sukienkę na jej plecy. Jej dupa była po prosu boska! Kształt pośladków, wcięcie w biodrach, wszystko było po prostu idealne. Iwona miała na sobie proste bawełniane, białe figi, które niemal zdarła z siebie jedną ręką, kiedy poczuła że odsłoniłam jej tyłek. Przestała mnie lizać i tak jak ja, odchyliła się do tyłu wspierając się na rękach. Zbliżyłyśmy swoje biodra ku sobie i przełożyłyśmy nogi tak, by nasze łona i cipki mogły się zetknąć. Teraz już obcierałyśmy się cipka o cipkę. Byłam tak podniecona, że nawet nie zwracałam uwagi czy ktokolwiek może nas widzieć, czy ktokolwiek w ogóle idzie w naszym kierunku. Iwona miała cipkę wygoloną całkowicie na łyso. Wargi sromowe miała dość wydatne i mięsiste, mocno wystające na zewnątrz. Ja natomiast już dawno stawiam na naturalniejsze fryzurki i na cipce mam niewielką, ale dość bujną kępkę włosów.
- Odsłoń cycki. – wykrztusiłam z zaciśniętym od podniecenia gardłem.
Iwona obniżyła ramiączka sukienki i stanika odsłaniając tym samym dwie ogromne kule swoich idealnych cycków. Jak oni to robią, żeby te sutki tak sterczały? To jest pytanie, które mogę sobie zadać oczywiście dopiero teraz, bo wtedy mój mózg był zupełnie pozbawiony jakichkolwiek myśli. Moja głowa wypełniona była czystym pożądaniem. Czułam jak moje soki spływają mi po rowku. Czułam jak drżą jej uda. I wszystko chyba by się wtedy skończyło na tej scenie, gdyby nie fakt, że nagle, niczym z podziemi obok Iwony pojawił się jej syn. Ja nie zareagowałam w ogóle. Byłam za bardzo podniecona. Ciągle obcierałam swoją cipkę o cipkę Iwony, teraz dodatkowo jeszcze starając się pieścić prawą ręką jej lewego cycka. Łukasz patrzył na nas zupełnie spokojnie. Jakby, nie wiem, wdział już kiedyś coś takiego, albo patrzył nie na seks dwóch kobiet, ale na przykład na ich grę w tenisa stołowego. W pewnym momencie Iwona, też już mocno podniecona, chwyciła za koszulkę syna i przyciągnęła go do siebie. Zaczęli się soczyście całować. Iwona prawą ręką – ależ ona miała w tym wprawę – pokonała pasek, guzik i zamek błyskawiczny w spodniach chłopaka i wyjęła na wierzch jego mocno sterczącą już pałę. Jego fiut faktycznie nie był duży. Chyba był normlany jak na jego wiek. Ani duży, ani mały, ale był jakiś tak cudownie… kształtny. Stał mu nie na wprost, ale był zakrzywiony jak banan pionowo do góry. I miał fajne okrąglutkie jaja. Żadnych zwisów. Dwie idealnie okrągłe, jakby nabrzmiałe, kulki podczepione centralnie pod kutasem. Iwona nie przestając obcierać się o mnie, zaczęła synowi trzepać konia. Trwało to zaledwie chwilę, bo zaraz potem jego kutas wylądował w jej ustach. Iwona cichutko pojękiwała. Robiła to zresztą już od momentu kiedy nasze cipki się zetknęły. Młody też zaczął jakoś tak nieco piskliwie postękiwać. Ja tylko dyszałam głośno. Patrzyłam jak jego kutas nieśpiesznie pojawia się i znika w ustach jego kochanki, stając się coraz bardziej lśniącym od jej śliny. Nawet nie wiem kiedy i na podstawie jakiego impulsu, nagle zeskoczyłam na ziemię i przykucnęłam obok chłopaka blisko twarzy Iwony. Od razu zrozumiała o co chodzi.
- Chciała byś posmakować? – zapytała z uśmiechem wycierając z podbródka ociekającą ślinę. Ja tylko przytaknęłam głową i niemal połknęłam kutasa jej syna, który od strony jaj nadal był przytrzymywany przez jej dłoń. Teraz już miałam pewność. Jego fiut nie był zbyt duży. Obciągałam już o wiele, wiele większe pały. Bez problemu mieścił mi się w ustach choć kiedy czasami wykonywał gwałtowny ruch biodrami w przód, wchodził mi w grało dużo głębiej, powodując prawie odruch wymiotny. Iwona patrzyła na mnie, jakby z… dumą. Obciągałm chłopakowi dużo szybciej niż ona to robiła. Delikatnie pomagałam sobie ręką. Ona w tym czasie pieściła jego jaja, masując je lub lekko podszczypując. Przez chwilę w głowie mignęła mi myśl, że to wszystko było przez nią (nich?) ukartowane. Żeby wkręcić mnie we wspólny seks z nimi. Ale przecież ani ona, a tym bardziej on do niczego mnie nie namawiali. Właściwie to ja zainicjowałam całą akację, nie oni. Iwona na chwilę przerwała swoje asystowanie przy moim obrabianiu kutasa jej synowi i uwolniła swoje ciało z sukienki. Rzucając ją nonszalancko obok na trawnik. Nasze majtki, już od dawna tam były zwiane przez wiatr ze stolika, na którym jeszcze przed chwilą całowały się nasze cipki. Iwona została teraz jedynie w beżowych sandałkach na niewysokim, ale dość cienkim obcasie z rzemykami zaplecionymi około jej kostek. W uszach miała kolczyki w postaci dość długich łańcuszków z kryształkami podczepionymi co jakiś czas i na szyi srebrną przywieszkę na czarnym rzemyku, kupioną zapewne gdzieś u lokalnego jubilera, sadząc po jej kształcie. Chłopakowi majtki i szorty opadły już do poziomu kostek u nóg. Iwona ponownie przykucła koło syna. Ja wyjęłam jego kutasa z ust i podałam jej.
- Podzielmy się. – stwierdziła z uśmiechem i zaczęła oblizywać swoją stronę penisa syna. Ja zaczęłam oblizywać jego kutasa po moje stronie. Co pewien czas nasze usta i języki dotykały się tańcząc na penisie chłopaka. Iwona czasami miała otwarte, a czasami zamknięte oczy. Ja mam jakoś tak, że ciągle się muszę się gapić i nie zamykam oczu podczas seksu. Nawet jak robię loda. Nieważne co i gdzie i z kim robię. W pewnej chwili Łukasz przytrzymał jedną ręka głowę matki i drugą moją unieruchamiając je, a sam zaczął wykonywać ruchy w przód i w tył jakby pieprząc fiutem między naszymi ustami. Poczułam, że jest już mocno podniecony i nie wytrzyma zbyt długo. Iwona chyba wyczuła to samo więc szybko uwolniła się z jego uścisku i położyła na plecach na stoliku, na którym rozpoczęliśmy nasze zabawy. Ułożyła się na nim wygodnie, spuszczając nogi w dół. Tyłek miała na skraju stolika. Łukasz podszedł do niej blisko i bezceremonialnie wsadził fiuta w pochwę Iwony. Ja niewiele myśląc wskoczyłam na nią okrakiem i zaczęłam się z nią całować. Nadal byłam w sukience, ale nie miałam majtek. Chłopak zarzucił mi ją na plecy i zaczął palcami gmerać przy obu moich dziurkach. Dupę miałam zbyt wysoko żeby mógł mi załadować fiuta. Cały czas posuwał Iwonę, a rękami zabawiał się moimi dziurkami. Nie był przy tym zbyt delikatny, ale byłam już tak napalona i mokra, że nawet nie bardzo mi to przeszkadzało. Siedząc okrakiem na Iwonie dłońmi zaczęłam pieścić jej wspaniałe cycki i całować się z nią. Ona pode mną kołysała się w przód i w tył pod pchnięciami swojego syna. Dla mnie wyglądało to trochę tak, jakbym to ja ją posuwała. Moje podniecenie wzrosło jeszcze tym bardziej, że Iwona patrząc mi prosto w oczy wycedziła przez zaciśnięte zęby, tym swoim napalonym głosem:
- Rżnij mnie! Wypierdol mnie mocniej! – komenda była oczywiście do Łukasza, ale została powiedziana prosto w moją twarz.
Młodemu trzeba przyznać, że wtrzymały był. Niejeden chłopaczek w jego wieku już dawno by się spuścił. Na moment przestał. Kobieta przestała poruszać się pode mną, a ja poczułam w sobie jego język. Przestał rżnąć Iwonę, a zaczął lizać mi… anus. Musze przyznać, że nikt mi tego wcześniej nie robił, a on działał dość zachłannie. Najpierw wylizał mi cały rowek, całą powierzchnia języka, a potem próbował wsadzać go jak najgłębiej w moją dupkę. Spodobało mi się! Odczuwałam tam przyjemne łaskotanie. Nie trwało to jakoś długo. Chłopak nie był na tyle wytrzymały żeby trwało to niewiadomo jeszcze ile. Przestał mnie lizać i ponownie zapakował się w Iwonę. Przed orgazmem zaczął dziwnie stękać, jakby się zakrztusił. Nie wiem czemu, ale nie skończył w niej, ale wyją fiuta na zewnątrz. Jego sperma trysnęła tak mocno, że poczułam ją na swoim tyłku, a nawet na plecach. Widząc, że młody już nic więcej nie zdziała obróciłam się na Iwonie o 180 stopni. W ten sposób byłyśmy w klasycznej pozycji 69. Też już nie byłyśmy daleko. Iwona miała cipkę odrobinę oblaną spermą chłopaka. Lizałyśmy się dosłownie może jeszcze kilkanaście sekund, kiedy Iwonę dopadły spazmatyczne skurcze brzucha spowodowane przeżywanym orgazmem, a mnie nogi tak zaczęły drżeć , że straciłam w nich zupełnie siłę i całym swoim tyłkiem opadłam na twarz mojej kochance. Leżałam na niej cała spocona. Włosy miałam mokre, jakbym wyszła spod prysznica. Nagle usłyszałam za sobą głośne mlaśnięcie, a na tyłku poczułam piekący ból. To Łukasz dawał mi siarczystego klapsa, pytając:
- To co dziewczyny, może następnym razem na Lesbos?